Z contentem jak w życiu – to, co dostępne od zaraz i dla wszystkich, ma mniejszą moc przyciągania niż content na wyłączność. O „towar deficytowy” biją się niemal wszyscy. Tak to już z nami jest – jeśli nie możemy czegoś mieć, pragniemy tego bardziej. Jakie znaczenie content ekskluzywny ma w codziennych relacjach na linii PR-owiec – dziennikarz? Jak go wykorzystać, by zmotywować swoich odbiorców do działania?
Content na wyłączność to dziwna bestia. Stanowi zaprzeczenie naszej naturalnej skłonności do ciągłego udostępniania jak największej ilości treści jak najszerszemu gronu odbiorców. Jeśli jednak będziemy tworzyć ekskluzywny content umiejętnie, może on być niezwykle skuteczny w motywowaniu odbiorców do działania.
Julie Neidlinger
- -sam decydując, kto ma dostęp do unikalnych treści (np. przez stosowanie embarga informacyjnego czy takich rozwiązań jak strefa VIP w Prowly),
- udostępniając taką treść wszystkim, ale na specjalnych warunkach czy w wybranych kanałach.
Jeśli dysponujesz większą liczbą materiałów, które mają wartość dodaną, dobrym rozwiązaniem może być VIP zone – dedykowana przestrzeń w twoim Brand Journalu, gdzie możesz publikować unikalne materiały i udostępniać je wąskiemu gronu odbiorców.
Twórz content na wyłączność – jeśli nie możemy czegoś mieć, pragniemy tego bardziej
[Content na wyłączność] może pomóc „ochronić” twój artykuł, bo przecież większość dziennikarzy nie chce pisać o czymś, co było już wielokrotnie omawiane, być może nawet przez naszych konkurentów. Potencjalnie możemy też zyskać uznanie i prestiż, bo jako pierwsi opublikujemy świetnego newsa albo odkrywczy materiał.
Jemma Watkins
Gdy konkurencja w zakresie tworzenia treści jest tak duża jak dziś, wiele trudu kosztuje nas pozyskiwanie świeżych, oryginalnych artykułów, a co jeszcze ważniejsze, unikatowych pomysłów i nowych perspektyw. Zapewnienie wyłączności, nawet jeśli ktoś inny później zajmie się danym tematem, daje pierwotnemu publikującemu prawo do pochwalenia się, że to właśnie on był pierwszy.
Ian Edwards
Oferowanie wyłączności stanowi część naszej szerszej strategii z zakresu media relations. Wszystkie elementy muszą do siebie pasować: uwzględnienie wartości newsów, jakie oferujemy, cel i znaczenie danej publikacji i, co najważniejsze, relacja z wydawcą/reporterem. Dzięki pracy z firmą B2B, która wykonuje badania i publikuje komentarze opiniotwórcze, nauczyliśmy się, że większość mediów publikujących materiały ceni sobie możliwość ustalania konkretnej daty publikacji, która będzie dostosowana do większej kampanii reklamowej. Owszem, wtedy wchodzi w grę ryzyko opóźnień albo nieodpowiedniego ukierunkowania artykułu, ale czy nie jest tak zawsze?
Jason Graham
„Zdecydowanie warto. Trzeba zidentyfikować kluczowe media w danej tematyce i skupić się na nich. To daje znacznie lepsze efekty niż szeroka dystrybucja, także pod względem zasięgu, bo kluczowi dziennikarze mają dużą cytowalność. Zdarzało mi się zaoferować jakiś temat tylko jednemu dziennikarzowi, który robił z tego tematu artykuł promowany na >jedynce<, i który cytowały wszystkie główne media. Myślę, że wysyłając komunikat od razu do wszystkich, nie osiągnęłabym takiego rezultatu.
Co więcej, jeśli nasz temat jest zawiły, warto dobrze odrobić zadanie z doborem dziennikarza, któremu oferujemy dany materiał z embargiem – jeśli dajemy go dziennikarzowi, który jest ekspertem w danej dziedzinie, minimalizujemy ryzyko, że temat zostanie przedstawiony w sposób, który będzie miał negatywny wpływ na reputację firmy.” Jakie treści moja rozmówczyni oferuje na zasadzie contentu exclusive? Zwykle są to różnego rodzaju raporty i analizy dotyczące rynku polskiego i międzynarodowego. Według niej taka wymiana materiałów bardzo dobrze działa na współpracę z dziennikarzem – „pozwala wzmocnić relację, wpływa na wzmocnienie ego dziennikarza ;-) ("przyszli do mnie, bo jestem ważny/a" ;-)”.
Zapytana o to, jak dziennikarze reagują w przypadku embarga na propozycję umowy, przyznaje, że to zależy od rodzaju informacji. „Jeśli dotarli do jakiegoś newsa jako pierwsi, a my prosimy, żeby wstrzymali się z publikacją do jakiegoś momentu, w zamian gwarantujemy im natomiast pierwszeństwo publikacji, wówczas bywa, że reagują nerwowo, bojąc się, że ktoś inny opublikuje pierwszy (dowiadując się z innego źródła niż my i np. nie sprawdzając informacji u nas). Jeśli to jest np. jakiś raport lub analiza, które oferujemy im na wyłączność, wówczas reagują spokojnie, to jest część gentlemen's agreement – my dajemy im coś na wyłączność i mamy „prawo” prosić, żeby opublikowali np. nie wcześniej niż dnia X (bo np. mamy zaplanowane inne działania wokół tego samego tematu, które musimy skoordynować)” – zdradza.
Czy ustalenia dotyczące embarga informacyjnego warto według niej mieć na papierze? „Jeśli jest to informacja wrażliwa rynkowo, a jej upublicznienie w nieodpowiednim momencie może mieć wpływ np. na notowania spółki na giełdzie, warto się zabezpieczyć. Sama nigdy (9 lat pracuję w szeroko pojętej komunikacji) nie musiałam korzystać z żadnego formalnego zabezpieczenia typu podpisywanie papierów”.
Z punku widzenia dziennikarzy – dlaczego kochają zgarniać gorące tematy
Czy takie działania mają w ogóle sens w dobie mediów działających w przyspieszonym trybie 24/7? „Pamiętam sytuację gdy redakcja, w której pracowałam otrzymała od Prowly właśnie newsa objętego embargo informacyjnym. Gdy tylko został wypuszczony w świat, liczba odsłon i pozytywnych reakcji świadczyła o dużym sukcesie takiego działania. Więc – jeśli informacja jest naprawdę wartościowa, a dziennikarz ma szansę zapoznać się z jej treścią i przygotować materiał wcześniej, zaś publikacja odbywa się w umówionym przez obie strony terminie – uważam, że jak najbardziej ma to sens” – argumentuje Justyna.
To jak? Gotowi na małą rewolucję w swoich media relations?